-Twój ojciec kazał mi cię zawieźć do domu.-powiedział do mnie.
Nic nie mówiąc ruszyłam w stronę głównej bramy cmentarza. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam idącego wolnym krokiem chłopaka. Przystanęłam i wyciągnęłam do niego rękę.
-Cześć Liv jestem, a ty?
-Harry.
Z początku uznałam go za jakiegoś sępa, ale nie mogłam go przecież oceniać po tym w jaki oschły sposób się do mnie zwrócił. Może coś go dręczyło, lub w jakiś dziwny sposób go uraziłam. Nie miałam o tym pojęcia. Po wyjściu z głównej bramy chciałam udać się na pobliski przystanek autobusowy gdy Harry złapał mnie za ramię.
-Tym razem do domu pojedziesz autem.-oznajmił z uśmiechem na twarzy.
Nie mogłam go rozszyfrować. Raz był dla mnie oschły, a raz miły. Lecz nic nie mogłam zrobić. Wsiadłam do jego czarnego mercedesa. Przez całą drogę siedzieliśmy w milczeniu. Byłam zadowolona widząc swój dom. Chłopak zaparkował niedaleko. Zdziwiło mnie to lecz postanowiłam jak najszybciej wybrnąć z tej dziwnej sytuacji. Pociągnęłam za klamkę w samochodzie, ale nie mogłam otworzyć drzwi.
-Przepraszam, ale czy mógłbyś mnie wypuścić?- zapytała ledwo słyszalnym głosem.
-Słuchaj. Nadejdzie taki czas kiedy wszystkiego się dowiesz. Na dzień dzisiejszy nie oceniaj mnie. Myślę, że spotkamy się jeszcze nie raz.- powiedział z diabelskim uśmiechem.
To było dla mnie dziwne. Lecz po jego tajemniczym wyznaniu pozwolił mi opuścić pojazd. Dreszcze przeszły mi po plecach, szłam wolny krokiem. Nie rozumiałam całej sytuacji jaka panowała w moim życiu. Podchodząc do drzwi mojego domu poczułam w sobie chłód i odrazę sama nie wiedząc czemu. Gdy nagle drzwi otworzyły się przed moim nosem.
-Czemu tu tak stoisz, i nie wejdziesz?- zapytała do mnie z szerokim uśmiechem Sam.
Wtedy zrozumiałam, że źle ją potraktowałam. Weszłam do domu. I poprosiłam kobietę o rozmowę. Obydwie usiadłyśmy w kuchni przy stole.
-Wiesz...-zaczęłam niepewnie.-Źle się z tym czuję w jaki sposób cię potraktowałam tak oschle.
-Olivia, rozumiem w jakiej sytuacji jesteś, ale zrozum. Ja nie chcę zastąpić ci mamy tylko chce utrzymywać z tobą przyjacielskie relacje.
Jej odpowiedź była dla mnie wystarczająca raczej byłaby gdyby tata był z nami. Po raz kolejny zawalił sprawę. Z tego co Sam mi powiedziała był na spotkaniu biznesowym. W ramach naszej "przyjaźni" postanowiłyśmy zrobić uroczystą kolację. Razem przygotowałyśmy posiłek i nakryłyśmy do stołu. Gdy ojciec wszedł do domu był zdziwiony, pozytywnie zdziwiony. Nie obyło się bez obściskiwania ze strony gołąbeczków, teraz mi to nawet nie przeszkadzało.
***
-Olivia możemy porozmawiać?-ton mojego ojca był poważny.
-Tak jasne, ale jeżeli chodzi o ten poranny wybryk to jest już w porządku.
-No nie do końca. Zrozum nie możesz więcej widywać się z tym całym chłoptasiem, który cię przywiózł.
-Ale..
-Żadnych ale. Poza tym nie zrozumiałabyś.
To było naprawdę dziwne. Nie mogłam pojąć całej tej sytuacji. Sam na początku każe Harry'emu po mnie przyjeżdżać, potem ta akcja w jego aucie a teraz zakaz spotykania się z nim. Pobiegłam do siebie do pokoju. Gdy na zegarku wyświetliła się godzina 23.00 wyszłam z pokoju i udałam się na trzecie piętro naszego domu. Pamiętam do dziś, że jak byłam mała tata zabronił mi tam wchodzić pod pretekstem duchów. Lecz zdawałam sobie sprawę z tego, że musiałam zdobyć jakieś informacje na temat Harry'ego. Stojąc przed brązowo-czarnymi drzwiami zawahałam się czy wejść tam czy może wrócić do pokoju i spać. Weszłam. Moim oczom ukazało się biurko na, którym stała lampa z laptopem oraz biblioteczka z szeregiem równo ułożonych w tym samym kolorze teczek. Zdałam sobie sprawę, że zajmie mi to dużo czasu więc zaczęłam od komputera. Miałam szczęście, że nie było na nim blokady. Na pulpicie znajdowało się dużo folderów. Jeden z nich zatytułowany był "Harry1011"- lecz on był pusty. Podeszłam do biblioteczki i znalazłam teczkę z tym numerem. W niej było sporo dokumentów jaki i znjęć chłopaka. Jedyne co udało mi się znaleźć to to co najważniejsze czyli numer telefonu i adres. Szybko zanotowałam to na jakiejś karteczce i włożyłam ją w ostatniej chwili.
-Liv...Co ty tu robisz?- usłyszałam głos ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz