Uwaga!

wtorek, 18 lutego 2014

One

***
Szare ulice Londynu, oświetlane jedyne przez kilka lamp dawały jasne promienie oświetlające jedną z najgorszych dzielnic tego miasta, Brixton. Przejść tamtędy godziną wieczorną to był cud. Nawet sami mieszkańcy boją się wyjść z własnego domu do sklepu. Policja gości tu codziennie. A to za sprawą mojego ojca i jego spółki. Dwa najpotężniejsze gangi narkotykowe Londynu na jednej ulicy, czego chcieć więcej. Zdawać by się mogło, że najgorsze miejsce w mieście wiąże się z drewnianymi domami w opłakanym stanie. Mimo iż jestem córką jednego z najobrzydliwszych ludzi na świecie, który ma pieniędzy jak, nie powiem co to żyje mi się ciężko. Nie uczęszczam do szkoły, ponieważ mój ojciec uważa to za głupie. Sam sprowadza sobie codziennie nowe kobiety, które po nocy z płaczem wybiegają z naszego domu.
***
Promienie słoneczne przebijające się przez moje okno obudziły mnie. Przetarłam oczy i podeszłam do okna. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale zdziwił mnie widok słońca w tej części Londynu gdzie codziennie pada deszcz, albo wygląda jakby się na niego zbierało. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do mojej szafy wyciągając z niej najwygodniejsze rzeczy i z pokoju skierowałam się na łazienkę. Delikatnie chwyciłam za klamkę, lecz okazało się, że drzwi są zamknięte. Z początku pomyślałam, że to mój ojciec, ale gdy z pomieszczenia wyszła kobieta, zamurowało mnie. Stanęła przede mną w samym ręczniku. Na mój widok uśmiechnęła się i podała mi rękę. 
-Witaj, ty musisz być Olivia.-zaczęła. Mam na imię Samantha, ale mów mi Sam. 
-Tak.Cześć, ale myślę, że nie musimy się do siebie przyzwyczajać.- odpowiedziałam surowym tonem. 
To było dość dziwne, bo zazwyczaj wszystkie jego kochanki ulatniały się rano. Szybko załatwiłam moje sprawy łazienkowe i zeszłam na dół do kuchni. To było obrzydliwe. Obściskiwali się na stole kuchennym jakby nie mieli sypialni. Unikając, z którymś z nich kontaktu wzrokowego podeszłam do lodówki zabierając stamtąd butelkę wody. Chciałam już pobiec na górę, gdy mój ojciec chwycił mnie za rękę.
-Poczekaj moja droga. Jak myślę poznałaś już Sam. Pomieszka z nami dłużej.- Z uśmiechem na twarzy powiedział.
-Słuchaj, nie obchodzi mnie to czy ona jest na jedną czy na dwie noce, ale mógłbyś zachować się fair w stosunku do mamy.
-Nie tym tonem moja droga. Zdaję sobie sprawę, że jest ci ciężko, ale to było i minęło.-dodał.
Czułam już jak po moim policzku spływa łza. Nie mogłam na niego dłużej patrzeć. Moja mama umarła nie wiadomo w jakich okolicznościach, a on zamiast się tym przejąć sprowadza do domu jakieś wywłoki. Zastanawiałam się ile może mieć lat ta jego nowa miłość. We własnym domu nie czułam się dobrze. Pobiegłam na górę. Szybkim ruchem złapałam telefon i portfel, po czym wybiegłam z domu.
***
Pogoda znacznie się pogorszyła. Mimo iż słońce było na niebie wiał straszny wiatr. Nie zniechęciło mnie to. Wszystko było lepsze niż zostanie w domu. Wolnym krokiem szłam w kierunku przystanku autobusowego. 
Wyjęłam z kieszeni telefon. Spojrzałam na datę i zamurowało mnie. Jak mogłam zapomnieć o urodzinach własnej matki. Zaczęłam biec i w ostatniej chwili wsiadłam do autobusu. Zdziwiło mnie to, że pojazd był praktycznie pusty. Był środek tygodnia i godziny po południowe kiedy to ludzie mieli wracać z pracy. Cóż to jednak nie był mój problem. Zajęłam miejsce siedzące tuż przy oknie. Podziwiałam te szare monotonne ulice. Dzieci, które spędzają całe dnie na dworze, są szczęśliwe bawią się. Gdy wyjechaliśmy z dzielnicy Brixton ujrzałam zupełnie inny widok. Piękne kamienice, mnóstwo ludzi idących, radosnych, szczęśliwych. W autobusie usłyszałam przemiłą panią, która zapowiedziała mój przystanek. Wstałam i wysiadłam z pojazdu. Moim oczom ukazał się cmentarz i tylko kilka starszych pań wchodzących przez bramę. Podeszłam do pewnego chłopaka, handlującego świeczkami i pięknymi bukietami. Po jego wyglądzie można było wywnioskować, że stoi tutaj bardzo długo i nie jest mu to na rękę. 
-Dzień Dobry. Jeżeli można to poproszę te dwie czarno-niebieskie świeczki i ten wielki bukiet za nimi.
-To będzie...-zaczął młodzieniec.
-Masz- wyjęłam banknot 100 funtowy i wręczyłam go.- reszty nie trzeba.
Jego mina była bezcenna. Z zakupionymi rzeczami kierowałam się w stronę grobu mojej mamy. Z każdym krokiem mój uśmiech zanikał, serce biło coraz szybciej. Gdy byłam na miejscu łzy momentalnie spływały po moich policzkach. Zapaliłam świeczki, położyłam bukiet i odmówiłam modlitwę. Nie mogłam uwierzyć w to, że już jej nie ma pośród żywych. Usiadłam na ławce i zaczęłam opowiadać jej to co się działo przez ostatnie dni. Deszcz zaczął padać coraz mocniej. Miałam uczucie, że z każdym wypowiedzianym słowem pada coraz bardziej. Zdałam sobie sprawę, że robi się coraz ciemniej wstałam z ławki i rozejrzałam się wokół. Nie było nikogo. Zamarłam, ponieważ gdy odwróciłam głowę w stronę grobu tuż za nim stał chłopak. Jego kręcone włosy pod oporem deszczu opadły mu na twarz. Wtedy zdałam sobie sprawę, że gdzieś go już kiedyś widziałam.   
***

Dzięki wam za uwagę, ponieważ jest to mój pierwszy rozdział i pierwsze opowiadanie liczę na jak najmniej słów krytyki. :* 


niedziela, 16 lutego 2014

Prolog


Mój świat, w którym jestem jedna i jeszcze kilka szmat
Wokół mnie jest pełno gang'ów.
Jednak jestem w swoim żywiole.
Pod dom codziennie zajeżdża czerwona fura. 
Robię to o czym ty nawet boisz się pomyśleć.
Codziennie dostaję rulon pieniędzy jak sushi.
Nie jestem tym o czym myślisz. 
Nie znasz mnie i mojej burzliwej historii. 
To nie jest jakieś miłosne gówno. 
To jest życie, prawdziwe życie, o którym ty nawet nie masz pojęcia. 






Secret II